środa, 30 listopada 2016

Jak przekonać rodzinę i znajomych, aby nie kupowali dziecku słodyczy w prezencie? Dlaczego słodycze to kiepski prezent dla dziecka? Co kupić dziecku w prezencie zamiast słodyczy? Rozmowa z psychodietetykiem. Akcja Całkiem nieSŁODKI prezent.


Najlepszym wstępem do dzisiejszej rozmowy będzie chyba 5 powodów, dla których  warto przekonać rodzinę, aby nie kupowała dziecku słodyczy w prezencie, które wymienia na swoim blogu psychodietetyk Zuzanna Antecka. 



" 5 powodów, dla których słodycze to kiepski prezent!

  1. Uczą dzieci, że cukier wiąże się silnie z emocjami – tymi pozytywnymi (przyjazd babci) oraz negatywnymi (żal po utracie zabawki). Tymczasem słodycze powinny być takim samym pokarmem jak brokuły czy schabowy. Jedzonym dla smaku, nie zaspokojenia innych potrzeb.
  2. Utrudniają kształtowanie dobrych nawyków żywieniowych. Bo jak później wytłumaczyć dziecku, że słodycze jemy z umiarem?
  3. Sprawiają, że dzieci oczekują słodyczy zawsze, gdy dzieje się coś przyjemnego.
  4. Stawiają rodziców w roli słodyczowych faszystów, którzy zabierają dzieciom smak dzieciństwa
  5. Przyczyniają się do tego, że nasze dzieci jedzą za dużo cukru….dużo za dużo….Nawet 2-3 razy więcej, niż jadłeś Ty, jako dziecko! " 
 ---------------------------------------

Zuzia, cieszę się, że znów mamy okazję porozmawiać   Tym razem o Twoim najnowszym projekcie – akcji Całkiem nieSŁODKI prezent Powiedz proszę skąd pomysł na taką akcję i jaki jest jej cel?


Zuzanna Antecka: Pomysł na akcję zrodził się w mojej głowie już jakiś czas temu. Inspiracją byli moi czytelnicy i pacjenci, którzy niezwykle często narzekali na stosunek ich znajomych i rodziny do przynoszenia słodyczy dla dzieci w prezencie. Większość rodziców zdaje sobie sprawę, że cukier i słodycze, choć pyszne, nie są zdrowe oraz że ich dzieci jedzą ich generalnie za dużo. Starają się w jakiś sposób zarządzać słodyczami (niekoniecznie całkowicie je wykluczając), tłumaczyć dzieciom, że słodycze należy jeść z umiarem, przy specjalnych okolicznościach. Niestety spotykają się często z brakiem zrozumienia wśród bliskich, którzy chcąc sprawić dzieciom przyjemność, przynoszą im przy każdej okazji słodycze.

Słysząc o tych problemach doszłam do wniosku, że czas to zmienić. Nie krytykować, nie krzyczeć i nie narzekać na babcię, dziadka, ciocię….tylko to zmienić. Zmienić podejście. I tak powstała akcja “Całkiem nieSŁODKI prezent”, która mówi o mądrych wyborach, o znalezieniu lepszych rozwiązań.





Kto, jak i kiedy może dołączyć do akcji?


ZA: Do akcji może włączyć się absolutnie każdy, kto czuje, że takie podejście do słodyczy i do słodkich prezentów jest bliskie jego sercu. Akcję zaplanowałam na, jak ja to nazywam, sezon na cukier. Czyli ten okres w roku, kiedy najczęściej spotykamy się z bliskimi i jest najwięcej okazji do wręczania sobie słodkich prezentów. Zaczyna się on w okolicach coraz popularniejszego w Polsce Halloween a kończy po Nowym Roku. Również akcja trwa do końca roku, ale już myślę o jej przedłużeniu lub zaplanowaniu kolejnej edycji !

Jeżeli chodzi o działania - każdy może włączyć się w nią w sposób, który uzna za najlepszy. Blogerzy, kucharze, osoby publiczne i wszyscy, którzy mają możliwość szerzenia informacji na temat akcji, mogą zgłosić się do mnie a ja wyposażę ich w odpowiednie materiały do promocji. Wiem już, że powstanie wiele artykułów o “nieSŁODKICH prezentach”, mnóstwo patentów na prezenty alternatywne, technik rozmawiania z bliskimi. Przekażemy również ogrom wiedzy o cukrze i słodyczach. Bo to bardzo ważne, by poznać swojego przeciwnika.

Ale do działania zachęcam przede wszystkim rodziców (dziadków, ciocie, znajomych i bliskich). Mogą z mojej strony pobrać plakat promujący akcję, wydrukować, powiesić w szkole, przedszkolu. Namówić do działania innych rodziców. Przygotować na Mikołajki paczki z nieSŁODKIMI prezentami czy upiec razem z dziećmi zdrowe, domowe ciasto. Albo po prostu porozmawiać z bliskimi i poprosić o zmianę podejścia do słodyczy. Każda aktywność w tej kwestii jest cenna i wierzę, że może wiele zmienić!


Wiem, że oprócz tej akcji pracowałaś jeszcze ostatnio nad nowym kursem on-line. Dla kogo przeznaczony jest ten kurs i dlaczego zdecydowałaś się akurat na taki temat?


ZA: Mam wrażenie, że słodycze dzielą rodziców na dwa obozy. Jedni wyszukują każdy gram cukru w produktach dla dzieci, wykluczają całkowicie sklepowe słodycze z diety i alergicznie reagują na najmniejszy ślad syropu glukozowego. Drugą grupę można roboczo nazwać “Też jedliśmy słodycze i żyjemy”, nie chcą odmawiać dzieciom słodkości i wierzą, że nie są one aż tak szkodliwe. Gdzieś pomiędzy natomiast znajduje się cała rzesza nieco zagubionych rodziców, którzy jednego dnia zbliżają się do jednej skrajności, następnego zaś do drugiej. Czują w środku, że słodycze nie są zdrowe, ale chcą móc bez wyrzutów sumienia upiec dziecku ciasto. Nie chcą, by słodycze zastępowały zdrowe posiłki, ale trudno jest im to wytłumaczyć dzieciom. Uważam, że to właśnie dla nich jest ten kurs!





Dzieci kochają cukier, rodzice kochają swoje dzieci i chcą dla nich wszystkiego, co najlepsze. W tym miejscu rodzi się dylemat - jak radzić sobie ze słodyczami, jak, kiedy i w jakiej ilości serwować je dzieciom, by nie zaszkodzić, ale też by sprawić im nieco przyjemności. W odpowiedzi na ten problem powstał właśnie mój kurs.

Nosi on tytuł “Zarządzanie słodyczami w diecie dzieci. Zdrowe podejście doniezdrowego cukru”, ponieważ uważam, że słodyczami w diecie dzieci należy nauczyć się mądrze zarządzać. Wprowadzić pewne reguły, które będą jasne i dla dzieci i dla rodziców. Ustalić plan działania, zmienić nieco sposób myślenia o słodyczach. Ważne jest również, by dowiedzieć się, ile w ogóle dzieci tego cukru mogą jeść, co to znaczy umiar i jak tego umiaru uczyć dzieci. W ramach kursu odczarujemy m.in. mity na temat białego cukru i jego zdrowszych zamienników, dowiemy się, gdzie szukać ukrytego cukru, który nie jest nam kompletnie do niczego potrzebny, ale przede wszystkim nauczymy się, jak kształtować dobre relacje i dobre nawyki związane z jedzeniem słodyczy u naszych dzieci.

Zdradzę jeszcze tajemnicę, że w ramach kursu powstanie grupa wsparcia na FB, gdzie wspólnie będziemy mierzyć się z tym trudnym zadaniem :)


 Jak wyglądała u Ciebie w dzieciństwie sytuacja słodyczowa – czy był to częsty prezent od rodziców/dziadków/cioć itd.? Czy musiałaś w dorosłości zmieniać swoje przekonania/nawyki dotyczące słodyczy czy też były one dobre?


ZA: Myślę, że podobnie jak u większości moich rówieśników. Razem z rodzicami i braćmi należymy do tego gatunku ludzi, którzy zawsze znajdą w żołądku miejsce na coś słodkiego (śmiejemy się, że mamy drugi słodyczowy żołądek). Czekolada rzeczywiście była obowiązkowym dodatkiem do prezentu a po szkole i wizycie u babci zawsze mieliśmy w kieszeni 2 zł “na lody”. Słodyczy w moim domu zawsze było sporo, ale chyba najtrudniejsze okazało się to, że (podobnie zresztą jak moja mama) nauczyłam się korzystać z nich w trudnych emocjach. Sięgałam po nie, gdy byłam zdenerwowana, smutna, zła, zmęczona. Wydawało mi się, że po prostu mam na nie ochotę, ale w rzeczywistości zagłuszałam nimi inne problemy. Nie było to jakoś strasznie nasilone, ale utrudniało życie.

W pewnym momencie (już po skończeniu studiów psychologicznych i dietetycznych) zetknęłam się z pojęciem “jedzenia intuicyjnego”, jedzenia świadomego. Zrozumiałam, że to nie słodycze są złe, ale że jem je w złych momentach i oczywiście w za dużych ilościach. Zmieniłam swoje nastawienie, zwiększyła się moja świadomość w czasie posiłku. Teraz jem słodycze z uśmiechem, bez wyrzutów sumienia i przede wszystkim z umiarem! Oczywiście zdarzają się trudniejsze momenty, ale moje relacje ze słodyczami są teraz naprawdę dobre.

Cieszę się z tego, bo chcę właśnie tych dobrych relacji nauczyć mojego synka. Oraz innych rodziców. Dlatego właśnie powstał mój kurs “Zarządzanie słodyczami wdiecie dziecka”.





  Kiedy postanowiłaś, że w przypadku Twojego synka będziesz zachęcać rodzinę, aby kupowała niesłodkie prezenty? Jeszcze zanim się pojawił czy dopiero jak zobaczyłaś jakie prezenty dostaje?


ZA: Szczerze mówiąc to chyba za bardzo ich nie zachęcałam. Mam podejrzenia, że moi bliscy nieco boją się przynosić nam słodycze, ze względu na moje dietetyczne spaczenia. Chociaż naprawdę jestem bardzo daleka od jakichkolwiek radykalizmów. Nigdy nie ukrywałam, że lubię i jem słodycze. Staram się jednak sięgać po nie w mądry sposób. I tego też chcę nauczyć mojego syna, by w swoim życiu nie miał problemów z relacjami ze słodyczami. Być może również “słodyczowy atak” moi bliscy szykują na później, gdy synek będzie po prostu starszy. Wtedy pewnie będę musiała na serio z nimi porozmawiać. Na szczęście dzięki akcji “Całkiem nieSŁODKI prezent” wiem, że nie jestem szurniętym dietetykiem, ale jednym z wielu mądrych i kochających rodziców, którzy cukrem i słodyczami chcą w diecie dziecka zarządzać, rozsądnie, bez przesady w żadną stronę.


Bardzo dziękuję za rozmowę! :) 


 ---------------------------------------

Skoro słodycze nie są dobrym pomysłem na prezent, to co innego można kupić dziecku?


Zuzia proponuje takie nieSŁODKIE prezenty:





 ---------------------------------------

Zapraszam wszystkich do włączenia się do tej wspaniałej akcji!!

Czy Wasze dziecko też często dostaje w prezencie słodycze? 
Próbowaliście coś z tym zrobić?

Jakie macie pomysły na nieSŁODKIE prezenty dla dzieci? 




niedziela, 27 listopada 2016

"Poznaj lepiej swoje dziecko!" 21-dniowe wyzwanie rozwojowe dla dzieci i rodziców - tydzień pierwszy

Dzisiaj jest ten dzień! :) 

Dzień, w którym zgodnie z zapowiedzią rozpoczynacie piękną, 
pełną uważności podróż, w którą wyruszacie wspólnie z Waszymi dziećmi. 

Jeśli macie ochotę możecie dołączyć też do naszego wydarzenia na facebooku, w którym możecie na bieżąco dzielić się swoimi wrażeniami i inspiracjami z nami i pozostałymi uczestnikami wyzwania. Zapraszamy!


Jeśli nie wiecie jeszcze, na czym będzie polegało to wyzwanie, to koniecznie przeczytajcie ten wpis (klik!)

Przed rozpoczęciem pierwszego zadania przeczytajcie proszę jeszcze krótkie wprowadzenie od Ewy:


Dzieci ze względu na swój rozwój i sposób myślenia mają niewielki wgląd w siebie. Rysunek, fundament tego wyzwania, może pomóc dziecku zrozumieć swoje emocje, potrzeby, motywację, zachowanie, mocne strony, swoje zasoby czy umiejętności. Rysując, dziecku może być łatwiej opowiedzieć o czymś, pomyśleć o tym, czego nie ma w zasięgu jego wzroku, wyrazić to co czuje.

Ważne, aby towarzysząc dziecku podczas jego rysowania wziąć pod uwagę możliwości wynikające z etapu jego rozwoju. Im młodsze dzieci tym krótszy czas rysowania i mniej pytań. Można też wspólnie zastanawiać się nad poleceniem, pomóc młodszemu dziecku zwerbalizować jego emocje, potrzeby, odczucia i wyłaniać to, co jest nawet bardzo drobne.


Bez względu na wiek dziecka bądźcie otwarci, uważni, zaangażowani i miejcie szczere zainteresowanie, pamiętajcie o „domknięciu” za pomocą rozmowy każdego z 21 zadań. Będzie to dobre dla Was i dzieci. 


--------------------------------------------


Poniżej wklejam 7 grafik (na pierwszy tydzień wyzwania) z poleceniami dla dziecka oraz pytaniami otwartymi, które możecie mu zadać po skończeniu zadania :)

1 dzień = 1 zadanie

Na końcu znajduje się dodatkowa grafika z pytaniami otwartymi na ten tydzień, które mogą posłużyć jako wstęp do dalszej rozmowy z dzieckiem, zainspirować do poruszenia kolejnego tematu, a wszystko po to
 aby lepiej poznać swoje dziecko  :) 


No to w drogę! Udanej podróży! :) 


--------------------------------------------











--------------------------------------------


--------------------------------------------

Pamiętajcie, że możecie dołączyć do specjalnego wydarzenia na facebooku
Do zobaczenia!

Widzimy się za tydzień! Powodzenia! :) 


wtorek, 22 listopada 2016

Poznaj lepiej swoje dziecko! 21-dniowe wyzwanie rozwojowe dla dzieci i rodziców.

Długo czekałam na ten moment, ale w końcu mogę oficjalnie zaprosić Was do wzięcia udziału w wyzwaniu, nad którym w ostatnim czasie pracowałam z Ewą z Rozwojowej Kreski 🙂Ewę możecie kojarzyć z cieszącego się dużym zainteresowaniem artykułu o arteterapii dla dzieci. Jeśli jeszcze go nie czytaliście to zachęcam do lektury!

----------------------------------------------

Wyzwanie jest inspirowane książką „Rozwojowa kreska. Ćwiczenia plastyczne z elementami arteterapii.” autorstwa Ewy Baranowskiej-Jojko (wyd. Harmonia). 



Poznaj lepiej swoje dziecko! 21-dniowe wyzwanie rozwojowe dla dzieci i rodziców


SKĄD POMYSŁ NA TAKIE WYZWANIE?

Pomysł na ten projekt zrodził się z przekonania, że dzieci są ważne, mają prawo mówić o swoich potrzebach, emocjach, przeżyciach, rozwijać swój potencjał i poznawać siebie - bez świadomych dorosłych może się niestety zdarzyć, że tego nigdy nie zrobią. Taka świadoma postawa dorosłego na pewno wymaga pracy nad sobą.

DLA KOGO JEST TO WYZWANIE?

Dla rodziców chcących poznać lepiej swoje dzieci 🙂

Nasze 21-dniowe wyzwanie jest skierowane właśnie do tych świadomych rodziców, którzy  wiedzą, że podczas wyzwania będą potrafili dać dziecku przestrzeń na swobodne wyrażanie swoich emocji i potrzeb bez oceny i krytyki, ze szczerością słuchać, co mówi dziecko i być na niego uważnym podczas wyzwania, a kiedy będzie taka potrzeba zadać pytania otwarte, które rozszerzają perspektywę dziecka bez pouczania czy poprawiania.

NA CZYM POLEGA TO WYZWANIE?

Wyzwanie jest DARMOWE i nie wymaga dużego nakładu czasowego.

Wystarczy wybrać miejsce w którym dobrze się czujecie - przy stoliku, na podłodze lub w innym miejscu, w którym nikt przez kilka minut nie będzie Wam przeszkadzał. Do tego każdego dnia o wygodnej dla Was porze przygotować kartkę i kredki. Przeczytać polecenie dziecku i towarzyszyć mu ciszą podczas jego rysowania.

Rodzicu! Po skończonej pracy możesz dziecku zadać pytania otwarte poszerzające jego perspektywę. Możesz też później zadać sobie pytania, w jaki sposób to, co zobaczyłeś i usłyszałeś może wpłynąć korzystnie na Wasze życie, podnosząc jakość Waszej relacji. Przykładowe pytania są umieszczone każdego dnia w poleceniu pod zdjęciem.

JAK DOŁĄCZYĆ DO WYZWANIA?

Wyzwanie rozpocznie się 27.11.2016 rokucodziennie w utworzonym przez nas wydarzeniu na facebooku (klik!) pojawi się grafika z poleceniem dla dziecka na dany dzień wraz z pytaniem otwartym, które możesz dodatkowo zadać dziecku po wykonaniu zadania, do czego oczywiście zachęcamy J Dodatkowo co tydzień na blogu pojawią się grafiki z poleceniami dla dziecka oraz proponowane pytania otwarte na 7 kolejnych dni.

Wyzwanie oficjalnie rozpoczyna się w niedzielę 27. listopada, ale oczywiście możesz do nas dołączyć w każdym innym dogodnym dla siebie terminie i dzień po dniu towarzyszyć dziecku w wykonywaniu zadań oraz zadawać mu pytania otwarte. Wszystko po to, abyś mógł poznać je lepiej i  aby ono samo mogło poznać się lepiej.


ZAPRASZAMY SERDECZNIE


Rozwojowa Kreska i Stymulowanie rozwoju dziecka 

wtorek, 15 listopada 2016

Wywiad z Panem Poetą. Kim jest współczesny bajkopisarz? Jak powstaje bajka dla dzieci? Jak opowiadać bajki dzieciom, tak aby ich słuchały i dobrze się przy tym bawiły?


Mam dzisiaj zaszczyt przedstawić Wam Pana Poetę!

Pan Poeta to największy bajkopisarz, bo prawie dwumetrowy! Taki wielkolud, który odnajduje wielką frajdę w pisaniu rymowanych bajek dla dzieci.



Pan Poeta

Ja: Mówisz o sobie Bajkopisarz – skąd taki pomysł na siebie?


Pan Poeta: Szczerze mówiąc, to z dzieciństwa. Od małego podziwiałem bajki Tuwima czy Brzechwy. W dorosłym życiu bardzo imponowała mi ich swoboda w rymowaniu, zabawa słowem i opowiadane historie. Pomyślałem, że fajnie być bajkopisarzem. Rzeczywistość troszkę to zweryfikowała, więc „bajkopisarz” na około pięć lat zamieszkał w szufladzie, ale ostatnio zrobiło się tam za ciasno i ujrzał w końcu światło dzienne. Nie mam pojęcia, czy ten pomysł wypali, ale chcę spróbować. Skoro od dzieciństwa coś mnie pchało w tym kierunku, to może coś w tym jest?


Ja: Jak odkryłeś to powołanie i jak udało Ci się zostać bajkopisarzem?


PP: Jak często o czymś myślisz, to to w końcu do Ciebie przychodzi. Pamiętam jak wczoraj, kiedy zadzwoniła do mnie koleżanka, abym napisał bajkę dla jej synka, Pawełka. Troszkę się krygowałem, że ja to nie umiem, że może nie, podczas gdy w duszy wystrzeliwały fajerwerki entuzjazmu i niesamowitej energii. W końcu, choć trwało to zaledwie kilka sekund, dałem się przekonać. I tak powstała pierwsza bajka, czyli „Kura, co tyła na diecie” oraz właśnie chyba wtedy powstał także koncept: „Pan Poeta. Bajkopisarz”. Oczywiście jeszcze nim nie jestem, ale myślę, że obrałem dobry kierunek. Jestem na dobrej drodze.






Ja: Czy jesteś bajkopisarzem na pełen etat?


PP: Bajkopisarstwo, czy szerzej mówiąc, pisarstwo, to szczególny rodzaj pracy, w której (przeważnie) dochody są odwrotnie proporcjonalne do włożonego wysiłku. Innymi słowy, początkujący bajkopisarz, a przynajmniej ja, nie może sobie pozwolić na pełnoetatowe pisanie. Mam rodzinę, której muszę zapewnić najlepszy byt, na jaki mnie stać, więc bajki piszę wieczorami i w czasie wolnym. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.





Ja: Jakie bajki są Twoją specjalnością? O czym opowiadają Twoje bajki? 


PP: Moje bajki to w głównej mierze rymowane perypetie różnych zwierząt. Każdemu z nich staram się przypisać wybraną cechę: Kura to łakomczuch, Wróbel egoista, a Wąż to spryciarz. Dzieci rozumieją te analogie, bo tłumaczy je historia. Prosta historia, bo przeważnie moje bajki są jednowątkowe, krótkie. Dla dzieci jest jeszcze za wcześnie, by długo skupić uwagę, dlatego nie wystawiam na próbę ich cierpliwości. Jedna bajka, jeden bohater i przechodzimy do kolejnej. To naprawdę się sprawdza.



Ja: W jakim celu piszesz swoje bajki? Jakie uczucia chciałbyś dzięki nim wywołać u dzieci? 


PP: Moje pierwsze trzy bajki, na które prowadzę zbiórkę na wspieramkulture.pl/panpoeta, dość przyjemnie poruszają temat tolerancji. Ale nie robią tego w dydaktyczny sposób. Słowa „akceptacja” czy „tolerancja” w ogóle tam nie padają. Ale pierwsza bajka o Kurze, co tyła na diecie, mówi o tym, że trzeba zaakceptować siebie, takim jakim się jest. To potrzebny krok w drodze do akceptacji innych. A o tym mówi druga bajka o Wróblu, który ćwierkał na sąsiadów, bo przeszkadzał mu ich śpiew. W końcu jednak rozumie, że to wspólne drzewko, a więc każdy może śpiewać tam o każdej porze. Bohater z egoisty staje się tolerancyjnym wobec innych przyjacielem. Po samoakceptacji w kurze i akceptacji innych we Wróblu mogłem spokojnie napisać Kruka, czyli historię ptaka, który trafia do obcego miasta. Nikt go nie rozumie ani on nikogo. Jednak jego „inność” wzbudza ciekawość a nie wrogość mieszkańców.
To taki świat, w którym chciałbym żyć. Mam nadzieję, że moje bajki pomogą go zbudować.



Ja: Jak przebiega proces tworzenia bajki? Jak długo piszesz jedną bajkę? 


PP: Cieszę się, że o to zapytałaś, bo przebiega to bardzo różnie. Czasami przychodzi mi do głowy pomysł na pierwsze dwa wersy. I to jest najłatwiejsza część, bo później zaczyna się pisanie, skreślanie, pisanie od nowa i jeszcze raz. Po całym dniu powstaje szkic bajki. Następnego przeważnie trafia do kosza i powstaje kolejna wersja. I jeszcze jedna. I kolejna. Aż w końcu mam przed oczami bajkę, którą nie mam pojęcia, jak ulepszyć. Wtedy zostaje ze mną na dłużej. Ale po jakimś czasie zmieniam drobne słowa. Utwór nigdy nie jest skończony. Ostateczna wersja pewnie nigdy nie powstanie, ale póki co te obecne są obowiązujące, bo po prostu nie mam już pomysłu, co w nich zmieniać. Wobec własnych tekstów jestem bardzo wymagający.




Ja: Czy tylko piszesz bajki, czy też je opowiadasz?  

PP: Samo pisanie bajek to pół frajdy. Druga część to opowiadanie ich dzieciom. Jednak dzieci to nie dorośli – nie słuchają z taką uwagą jak ich rodzice. Co gorsza, nawet nie skrywają tego, że jest inaczej. Jak coś je nudzi, to widać to od razu. Dlatego do bajek układam zabawy. Na przykład po przeczytaniu „Kury, co tyła na diecie”, napychamy ziarenkami baloniki i później biegamy z nimi jak najwolniej, bo przecież mamy pełne brzuszki jak Kurka. W taką interakcję dzieci wchodzą bez problemu. Mi też bardzo się podoba.



Ja: Jak można wesprzeć Twoją akcję? Jakie ciekawe nagrody przygotowałeś dla wspierających Twój projekt? 


PP: Te trzy książki zdecydowałem się wydać sam, a można mi w tym pomóc na wspieramkulture.pl/panpoeta. Tam po prawej stronie na dole znajduje się lista nagród w zamian za określone wsparcie. Można na przykład wybrać dla siebie „Kurolowankę” z Kurą, co tyła na diecie. Albo „Kuropak” czyli zestaw książek o Kurze. Dla prawdziwych smakoszy jest "Kurinarium", czyli książka „Kura, co tyła na diecie” oraz przepisy na jej przysmaki, jak Makuron, Kurosant czy Kurpnik. Jest także oferta dla mecenasów i fundatorów, czyli „Kura znosząca złote jajka”.
Tak, proszę o wsparcie mojej akcji, bo książki są dla Was i bez Was ich powstanie po prostu mija się z celem. 


Ja: Dziękuję za rozmowę i powodzenia w realizowaniu bajkowych marzeń!


PP: Oby było jak w bajce, czyli z happy endem. Dziękuję także za miłą rozmowę i uprzejmie proszę o wsparcie na wspieramkulture.pl/panpoeta albo lajka na fb.com/panpoetabajkopisarz lub instagram.com/panpoeta
Do zobaczenia!

--------------------------------------------------

Jeśli jeszcze nie słyszeliście o Panu Poecie to koniecznie zajrzyjcie na jego profil i przyjrzyjcie się jego bajkom!

A jeśli spodoba Wam się twórczość tego współczesnego bajkopisarza, to zachęcam do wsparcia jego akcji!


piątek, 11 listopada 2016

Ekologiczna żywność dla dzieci. Dlaczego warto postawić na żywność organiczną w diecie dzieci? Proste przepisy na zdrowe i pyszne potrawy.

Pamiętacie zagadkowe zdjęcie na fanpage'u? Wspólnie doszliśmy do rozwiązania - na zdjęciu znajdowały się BIO puree warzywno-owocowe i BIO deserki! 


ekologiczna żywność dla dzieci
Jeśli jesteście ze mną już od dłuższego czasu, to doskonale wiecie, że zdrowe odżywanie jest według mnie bardzo ważnym elementem naszego życia. Dobra jakość jedzenia ma szczególne znaczenie w żywieniu dzieci

Dlaczego? Na to i inne pytanie odpowie Ania, technolog żywności, mama dwójki dzieci, która prowadzi sklep z żywnością ekologiczną dla dzieci.

Jest to pierwszy wpis z mini-cyklu dotyczącego organicznej żywności dla dzieci.

Na końcu znajdziecie kilka prostych przepisów (idealne rozwiązanie dla zabieganych rodziców!) z wykorzystaniem wybranych produktów - puree i deserków !


----------------------------------------


zdjęcie ze stony https://www.facebook.com/JustOrganicpl-1637342849872099/


Ja: Aniu, jak zaczęła się Twoja przygoda z organiczną żywnością dla dzieci? 


Ania Śmiałek: Z wykształcenia jestem technologiem żywności, pracowałam w dużej międzynarodowej firmie zajmującej się badaniem żywności. To była bardzo ciekawa praca dużo się w niej nauczyłam zarówno w zakresie merytorycznym jak i takim codziennym, związanym z żywieniem. Niestety o pracy nie mogę za dużo mówić ponieważ obowiązuje mnie poufność, jednakże nie trudno się domyśleć, że z żywnością nie jest tak kolorowo jak nas czarują J 

Dzięki temu zaczęłam przykładać większą wagę do tego co jem. Nauczyłam się czytać etykiety, zwracać uwagę na to co powinno być a czego nie w składzie produktu i że cena jest tak naprawdę ostatnim czynnikiem na który powinno się zwracać uwagę. Powoli zaczęłam się coraz bardziej w to wkręcać, coraz więcej czytać obserwować co jest w sklepach i gdzieś w tym pojawiła się żywność ekologiczna.

Pomysł na taką działalność zrodził się dzięki  mojej przyjaciółce, którą poznałam zresztą w pracy. Ona pierwsza odeszła i namawiała mnie żebym też zaczęła robić coś dla siebie. W tym czasie zaszłam w drugą ciąże i wiedziałam że to jest ten czas. Do mojego życia powrócił temat dziecka i jak każda kobieta w ciąży wariowałam na punkcie wszystkiego co jest związane z dziećmi - tak powstał pomysł aby połączyć te dwa tematy ze sobą.

Zaczęłyśmy szukać, analizować rynek. Wiedziałyśmy co oferuje rynek w Polsce. Nie było tego za dużo, chciałyśmy żeby to było coś nowego, coś czego jeszcze u nas nie ma. Zaczęłyśmy odwiedzać eventy branżowe w innych krajach, szukać fajnych produktów, nawiązywać kontakty.  Fascynacja  i pasja tych ludzi nas zainspirowała – odwiedzający, klienci w takich miejscach mają dużo większą wiedzę w zakresie żywności ekologicznej i dużo większą świadomość.

Jeżeli chodzi o żywność organiczną w porównaniu z innymi krajami UE w Polsce dopiero ten rynek się „rozkręca” i jeszcze długa droga przed nami, ale wydaje mi się że wszystko idzie w dobrym kierunkuJ

Ja: Dlaczego warto postawić na żywność organiczną, zwłaszcza w diecie małych dzieci? Czym ona się różni, co Cię zdziwiło obserwując proces produkcji żywności?

     AŚ: Ja stawiam na żywność organiczną dla dzieci, ponieważ jest lepszej jakości, bez E-dodatków i nie GMO, np. owoce i warzywa z ekologicznych upraw, są uprawiane bez konserwantów, pestycydów, środków chemicznych.

Różnego rodzaju dodatki do żywności: polepszacze, zagęszczacze, konserwanty, barwniki, aromaty, wzmacniacze smaku, nie mówiąc już o środkach ochrony roślin (pestycydy) mają bardzo szkodliwy wpływ na zdrowie przede wszystkim dzieci, ale również i dorosłych. 

Mogą powodować alergie, zaburzenia żołądkowo – jelitowe, problemy z koncentracją,  nadpobudliwość, hamują wchłanianie substancji mineralnych, niektóre substancje są podejrzewane o wywoływanie ADHD u dzieci, a nawet o działanie rakotwórcze.

Jest to bardzo skomplikowany i trudny temat ponieważ substancje dodatkowe stosowane w żywności nie są objęte jednolitym prawem, czyli np. substancje które są dopuszczone do użytku w Polsce, są zabronione w innych krajach UE.  Każda substancja może wywoływać różne reakcje oddzielnie i  w połączeniu z innymi związkami dlatego substancje te podlegają ciągłym badaniom mającym na celu stwierdzić ich właściwości i konsekwencje ich stosowania.

Najlepszą metodą na uniknięcie jedzenia produktów ze szkodliwymi dodatkami jest po prostu kupowanie żywności z certyfikatem ekologicznym.

 Dla mnie to trochę tak, jak było w czasach mojego dzieciństwa, pamiętam że rodzice przywozili warzywa i owoce od rodziny ze wsi albo od babci z działkowego ogródka. Hodowane były specjalnie dla nas! W dzisiejszych czasach posiadanie własnego ogródka z warzywami to w pewnym sensie luksus, bo kto na to ma czas? No i ile osób ma własny ogródek?

Jasne, można pójść na bazarek i kupić, ale to już nie to samo. Nie masz pewności, że to co tam kupisz jest naturalne. Teraz wszystko tak pięknie wygląda! Wymyte, idealne, błyszczące, soczyste nic tylko zjeść… Nic bardziej mylnego, zazwyczaj to tylko pozory – takie produkty nie są naturalne! Teraz jest tyle sposobów na przyciągnięcie klienta można by pisać i pisać... Dla mnie etykietka EKO to pewnik, wiem, że taki produkt musi spełniać bardzo restrykcyjne przepisy i normy.

Ja: Czy zauważyłaś jakieś zmiany u swoich dzieci po wprowadzeniu organicznej żywności do ich diety? Jak reagują na ekologiczne produkty?

AŚ: Moim dzieciom bardzo smakuje, to co im podaję do jedzenia. Staram się oczywiście, żeby było zdrowo. Czasem pozwalam im na chwile słabości, ale wszystko z rozsądkiem! Teraz najważniejsze jest dla mnie, żeby nauczyły się dokonywać dobrych, świadomych wyborów, żeby nie poddały się manipulacjom, którymi zasypują nas z każdej strony wielkie koncerny w swoich reklamach. Tego ich uczę i myślę, że powoli zaczyna to przynosić efekty, bo dzieci same zaczynają sięgać po zdrowe rzeczy! Oby tak dalej, a reszta przyjdzie sama. J

Synek który od samego początku dostaje produkty ekologiczne nie ma dzięki temu problemów - ani tych związanych z bólami brzuszka, ani na tle alergicznym, nie ma żadnych zmian skórnych. Wszystko jest tak jak powinno być. 

Z kolei córka, która teraz ma 7 lat, na początku dostawała żywność z upraw konwencjonalnych – niestety często miała różnego rodzaju zmiany alergiczne na skórze. Przykładowo bardzo często dostawała wysypki od jabłek, czasem w przypadku jabłek, które były bardziej „pryskane” reakcja była natychmiastowa! Teraz nie mamy już tego problemu J

Ja: Aniu, dziękuję za pierwszą rozmowę J

----------------------------------------

W wielu miejscach w sieci (m.in. tutaj), możecie znaleźć informacje o "Parszywej Dwunastce" i "Czystej Piętnastce" - są to listy najbardziej i najmniej zanieczyszczonych warzyw i owoców.

Jabłka są niestety na szczycie "parszywej" listy ! Te i pozostałe produkty z tej listy zdecydowanie warto kupować w wersji organicznej! Zapoznajcie się z nią, naprawdę warto być bardziej świadomym konsumentem! :) 

zdjęcie ze strony poradnikzdrowie.pl

----------------------------------------

Teraz mam dla Was obiecane przepisy od Ani:

Kaszka ryżowa z jabłkiem/jagodami/marchewką.

Puree z jabłkiem i rokitnikiem/Puree z jagodami i jabłkami/puree z marchewką i rokitnikiem
3 łyżeczki kaszki ryżowej
1 łyżeczka siemienia lnianego

Przygotowaną kaszkę (należy wcześniej wymieszać z podgrzaną wodą) zmieszać z puree i siemieniem lnianym. Zmiksować.

Budyń jaglany z owocami

½ szklanki kaszy jaglanej
½ szklanki mleka ryżowego lub innego (może być mleko modyfikowane lub roślinne)
½ słoiczka puree z jabłkiem lub jagodami lub marchewką (ok. 90g)

Kaszę jaglaną zalewamy wrzątkiem i gotujemy przez ok. 1 min. Po tym czasie odlewamy wodę i przepłukujemy kaszę zimną wodą. Ponownie gotujemy kaszę jaglaną do miękkości. Kiedy kasza wchłonie wodę, dodajemy mleko i lekko rozgotowujemy (do miękkości). Po wystygnięciu dodajemy puree i miksujemy. Możemy doda odrobinę masła. W przypadku puree z jabłkiem możemy dodać cynamonu aby jeszcze bardziej podkreślić smak.

Naleśniki z owocowym puree.

Można zrobić  wersję bezglutenową bądź tradycyjną z mąki pszennej.

Mój ulubiony przepis na naleśniki bezglutenowe to:
50 g mąki kukurydzianej
50 g mąki ryżowej
15 g mąki ziemniaczanej
1 i ½  łyżki ksylitolu (cukru brzozowego) lub 3 łyżki cukru zwykłego białego
2 jajka
300 ml mleka(dowolnego)
30 g oleju kokosowego

Do miski wsypać wszystkie mąki, cukier, wbić jajka i dodać mleko. Zmiksować na gładką konsystencję. Dodać roztopiony olej i ponownie zmiksować. Przykryć i odstawić na min. 30 min.
Smażyć po 30 sek. z każdej strony. Dodać  puree z jabłkiem lub jagodami dla najmłodszych a dla starszych może być z dżemem.
Można też podać z plackami kokosowymi. J
Przepisu na naleśniki tradycyjne nie podaje bo każdy ma swój ulubiony.

Puree z mango, dynią i jogurtem 

Puree można fajnie podać z biszkoptami i jogurtem naturalnym.
W szklance albo misce ułożyć warstwami najpierw biszkopty, jogurt i na wierzchu polać puree z mango.  Fajnie smakuje J


Spójrzcie koniecznie na te pięknie ilustrowane etykiety! :) 

Wszystkie produkty widoczne na zdjęciu (i wiele innych) wraz z dokładnie opisanym składem dostępne są w sklepie Just Organic.

----------------------------------------

Podczas przygotowywania wpisu sama zgłodniałam :) 

Miałam ochotę wypróbować ten ostatni przepis - na "tiramisu" owocowo-warzywne idealne dla dzieci. Niestety, gdy już zaczęłam przygotowywać deser zorientowałam się, że nie mam biszkoptów! Postanowiłam nieco zmodyfikować ten przepis i zamist nich na spód deseru trafiła jaglanka :) 

Tak właśnie powstawał ten pyszny zdrowy deser :) 










Puree z mango, dynią i jogurtem ma nieziemski smak!
Zawartość słoiczka zniknęła w mgnieniu oka :) 

Spróbujcie sami! Smacznego :) 

----------------------------------------

Ciekawa jestem czy słyszeliście o "Parszywej Dwunastce" i "Czystej Piętnastce" i czy zdawaliście sobie sprawę, że nasze polskie jabłka, tak przez nas lubiane i polecane są jednymi z najbardziej zanieczyszczonych produktów w Polsce?!