Wiem, że jest wśród Was wiele osób
martwiących się tym, że ich dzieci są „niejadkami”, że jedzą za mało warzyw i
owoców lub że jedzą tylko kilka (dosłownie kilka!) wybranych produktów (np.
tylko bułki z serem na śniadanie i kolację a na obiad naleśniki). Jest to sprawa trudna zarówno dla Was - rodziców,
jak i dla Waszych dzieci, które
wyczuwają Wasze emocje (co dodatkowo potęguje ich lęki związane z jedzeniem) i na zasadzie błędnego koła (im bardziej
zmartwiony rodzic tym bardziej „wybredny” gust kulinarny dziecka) napędzająca mechanizm, zwany „programowaniem
niejadka”.
![]() |
"Programowanie niejadka" - zdjęcie z www.obrazkoterapia.pl |
Z pomocą przychodzi dzisiaj do Was
psychodietetyk - Zuzanna, która przedstawi 4
potwierdzone badaniami naukowymi sposoby na to, by zachęcić dzieci do jedzenia.
Dzisiaj przeczytacie o dwóch sposobach, a w kolejnej części poznacie pozostałe 2 metody :)
-----------------------------------------------
Bycie rodzicem niejadka to nie bułka z masłem (chociaż paradoksalnie to właśnie
bułka z masłem bywa ulubionym pokarmem ich pociech). Towarzyszy im zmęczenie (ciągłymi próbami stworzenia
dania, które maluch wreszcie zaakceptuje), ogromny
stres (czy moje dziecko będzie się dobrze rozwijało mimo, że nie je
praktycznie warzyw i owoców), rozczarowanie
(marzyliśmy przecież o cudownych rodzinnych posiłkach) i wstyd (co zrobiliśmy nie tak?).
Na szczęście wszystko może się
zmienić. Z pomocą przychodzą naukowcy z naukowo potwierdzonymi sposobami na
niejadków oraz prosta rada, którą powinieneś wprowadzić w życie już dziś.
Zacznijmy od praktycznych technik!
1. OSWAJAJ!
Na moim blogu bardzo często
podkreślam, że poznawanie nowych smaków,
jedzenie warzyw, to dla wielu dzieci
ogromnie stresujące zajęcie. Uwierzcie, że brokuł leżący na talerzu
dziecka, może być dla niego źródłem lęku, szczególnie na początku poznawania
smaków. Dla malucha to zupełnie obcy
produkt, nie wie, jak smakuje, czy jest kwaśny, gorzki czy słodki. Nie wie
też, czy musi zjeść cały ten kawałek i co się stanie, jeśli okaże się, że to
“zielone drzewko” na moim talerzyku jest okropne.
Dlatego właśnie świetnym sposobem na
to, by zachęcić dzieci do jedzenia (szczególnie warzyw, które są najczęstszą
przyczyną zmartwień rodziców) jest oswajanie
i poznawanie. Najlepiej z dala od stołu i posiłków. Oswajać to znaczy po
prostu pokazywać, że jedzenie może być
fajne, śmieszne, ciekawe, może sprawiać przyjemność i nie trzeba się go bać.
Najlepiej sprawdzają się wszelkie zabawy związane z gotowaniem i jedzeniem - czytanie książek o tej tematyce, zabawa
pluszowymi warzywami, wspólne sadzenie roślinek, wycieczki do sklepu czy
wreszcie wspólne gotowanie. Możliwości jest mnóstwo i tak naprawdę w niemal
każdą aktywność dziecka można mimochodem wpleść przyjemne słówko na temat
jedzenia warzyw (maluch bawi się pluszowym misiem? To idealna okazja, by
opowiedzieć, co misie jedzą na obiad. Idziecie na spacer? Zahaczcie o lokalny
warzywniak i wybierzcie 3 czerwone owoce. Budujecie coś z klocków? A dlaczego
by nie sklep?). Okazuje się, że już nawet
patrzenie na obrazek przedstawiający nieznaną czy nielubiana dotąd potrawę,
może mieć pozytywny wpływ na jej poziom akceptacji u dziecka (1).
Francuzi są mistrzami czerpania przyjemności z jedzenia. Mają
też z jedzeniem (generalnie, jako naród) bardzo pozytywne relacje! Kto
kiedykolwiek widział menu we francuskim przedszkolu ten wie, że na oswajaniu znają się jak nikt inny. W
jednym z badań podzielili wszystkich 9-latków z jednej szkoły na dwie grupy.
Pierwszą pozostawili w spokoju, natomiast w drugiej przeprowadzili tygodniowy “trening podniebienia”. Zajęcia trwały 90 minut codziennie i obejmowały takie
elementy jak: czytanie, wspólne
gotowanie czy wycieczka do restauracji. Przed i po treningu obie grupy
dzieci badano w kontekście ich otwartości na nieznane smaki (serwowano takie
przysmaki jak suszone anchois czy kiełki pora). Nawet po tak krótkim okresie
“oswajania” dzieci z grupy treningowej
były chętniejsze do próbowania dziwnych dań. (2)
Świetnie sprawdza się też uprawa domowego ogródka i rodzinne
gotowanie. Badania wskazują, że dzieci jedzą więcej warzyw i owoców, jeśli same je wyhodują (3). Nawet jednorazowe zaangażowanie
dzieci w przygotowanie posiłków może znacząco poprawić ich apetyt w czasie jedzenia (4).
Lęki czasami dobrze
jest też nieco „wyśmiać”. Nie chodzi tu
absolutnie o śmianie się z dziecka i jego trudności, ale przerażający kalafior zamieniony w śnieżnego garbatego potwora staje
się jakiś taki mniej groźny (dzieci mają specyficzne podejście do tego
tematu). Sprawdzał tą kwestię w badaniach Brian Wansink, jeden z najbardziej
znanych badaczy psychologicznych aspektów jedzenia. Odkryli oni, że uczniowie amerykańskich podstawówek jedli
więcej marchewek, brokułów i zielonego groszku, jeśli tylko były one nazwane w
ciekawy i śmieszny sposób (Rentgenowska
marchewka, Głupiutki groszek, Brokuł mocy). Może zatem warto pozmieniać nazwy Waszych ulubionych potraw na te bardziej
przyjazne dla dziecięcej wyobraźni? (5)
2. PO PROSTU NIEUSTANNIE PODAWAJ
By dziecko mogło
poznać i polubić nowe potrawy, musi mieć przede wszystkim do nich nieustanny dostęp. Często zbyt szybko rezygnujemy z proponowania
dziecku nielubianego (czy raczej jeszcze niezaakceptowanego) przez nie dania i ograniczamy coraz bardziej nasz repertuar
smaków. Tymczasem fakt, że dziecko
nie zjadło marchewki czy chleba za 1, 2 czy nawet 10 razem nie oznacza, że nie
zje go za 40.
Dzieje się tak z kilku przyczyn. Po pierwsze nasze dzieci zmieniają się strasznie szybko.
Zmieniają się ich smaki, upodobania
kulinarne, umiejętności radzenia sobie z danym pokarmem. Brokuł dla jednego
dziecka mógł być za dużym wyzwaniem w wieku 9 miesięcy, ale już w wieku 14 może
stać się ulubionym warzywem. Po drugie maluchy po prostu przyzwyczajają się do wyglądu i smaku nowego dania. Zgodnie z
badaniami DZIECKO POTRZEBUJE ŚREDNIO
10 PRÓB, BY ZAAKCEPTOWAĆ NIEZNANY SMAK. Ogromnie ważne jest tu słowo
średnio. Oznacza to bowiem, że jedno dziecko polubi nowe warzywo po 3 próbach a
inne dopiero po 14 czy 20.
Zmiany mogą zajść już po 2 tygodniach upartego działania. W jednym badaniu naukowcy poprosili rodziców,
by podawali nowe, nieznane warzywo dziecku przez 14 dni. Każdego dnia kawałek
warzywa. Po 2 tygodniach okazało
się, że dzieci w grupie
eksperymentalnej, w porównaniu do tych, którym nie proponowano nieznanego
produktu, chętniej go próbowały i jadły. (6)
-----------------------------------------------
Śmiało korzystajcie z tego co przygotowała dla Was Zuzanna, przeszukując badania naukowe na temat "niejadków" !
Dajcie znać, czy borykacie się z tym problemem i jak radziliście sobie z nim do tej pory!
Napiszcie też jak będą sprawdzać się u Was te potwierdzone naukowo sposoby! Bardzo jestem ciekawa efektów :)
W drugiej części poznacie 2 kolejne sposoby!
-----------------------------------------------
informacje o autorce wpisu:

Jestem dietetykiem, psychologiem,
żoną a od niedawna mamą głodnego (miłości, zabawy i jedzenia) Szpinakożercy.
Pracuję jako psychodietetyk i uczę, jak pokochać jedzenie zdrową i rozsądną
miłością. Fascynuje mnie żywienie dzieci, Pomagam dzieciom i ich rodzicom, w
odnalezieniu spokoju i zdrowia w jedzeniu. Pokazuję, że każde dziecko może stać
się Prawdziwym Smakoszem. By uporządkować swoje myśli i podzielić się nimi z
innymi założyłam bloga, na którym poruszam tematy dotyczące
żywienia dzieci, psychodietetyki i gotowania.
strona Zuzi: www.szpinakrobibleee.pl
fanpage: https://www.facebook.com/szpinakrobibleee/?fref=ts
-----------------------------------------------
Żródła:
3. Nanney
MS, Johnson S, Elliott M, and Haire-Joshu D. 2007. Frequency of eating
homegrown produce is associated with higher intake among parents and their
preschool-aged children in rural Missouri. J Am Diet Assoc. 107(4):577-84.
5.
Wansink B, Just DR, Payne CR, and
Klinger M. 2012. Attractive names sustain increased vegetable intake in schools. Preventive
Medicine 55(4):330-2.
Prawdą jest, że dzieci chętniej jedzą to, co same przygotują, dlatego od małego warto je angażować w gotowanie i pomaganie w kuchni.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! trzeba je wdrażać do pomocy od małego ;)
UsuńTak jest :D A przy okazji hodować sobie pomocnika, a może za kilka lat doczekamy się, że to nam ktoś poda obiad :D
UsuńBardzo ciekawy wpis i na pewno pomocny. U mnie dzieci jedzą dosłownie wszystko. Natomiast ja jako dziecko nie lubiłam wielu rzeczy, np. mięsa czy nabiału i jadłam głównie warzywa (w tym szpinak czy brokuły, które uwielbiałam) i owoce oraz produkty mączne, niemniej pięknie wyrosłam. ;) ;p Ale jestem ciekawa, czy to będzie miało jednak jakieś skutki w przyszłości.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
retromoderna.pl
Bardzo dziękuję za miłe słowa ;) bo mięso nie jest potrzebne do prawidłowego rozwoju ;) tutaj masz potwierdzenie: https://stymulowanie-rozwoju-dziecka.blogspot.com/2016/09/zapraszam-na-wyczekiwany-przez-was-wpis.html - najważniejsze, że jadłaś zdrowe produkty (warzywa i owoce), a resztę składników pewnie jakoś jednak dostarczyłaś ;)
UsuńCzasami trzeba zaufać dziecku, że nic mu się nie stanie, jeśli nie będzie jadło mięsa. Chyba Twoim rodzicom się udało zachować spokój! To najważniejsze :)
UsuńA co z niejadkami-dorosłymi? Jeśli ktoś znajdzie sposób, dzięki któremu polubię jajka sadzone - dam mu medal :)))
OdpowiedzUsuńPrzekażę pytanie Zuzi :) Ale próbuj tych samych 4 sposobów - może zadziałają ! :) A dlaczego zależy Ci akurat na jajkach sadzonych ? xD
UsuńMaciej, a dlaczego chcesz polubić jajka sadzone? Być "jadkiem" nie oznacza wcale lubić wszystko :) Chyba, że masz jeszcze spory arsenał takich produktów, których nie jadasz. Możesz wtedy spróbować zastanowić się, gdzie jest tego przyczyna. Czy masz bardzo wyczulony smak, a może w dzieciństwie byłeś zmuszany do jedzenie np. warzyw. Dorosły niejadek to zazwyczaj zasługa różnych przekonań, które nosimy w sobie. Gdy je odkryjesz i rozpracujesz, być może z czasem zaakceptujesz nowe smaki :) Tu też na pewno ważny będzie upór! Bo jeśli nie będziesz ciągle próbować poznawać i sprawdzać, czy czasem nie lubię już np. kalarepki, to się tego nie dowiesz :D
UsuńO nie zdążyłam jeszcze przekazać pytania, ale widzę, że Zuzia jest na posterunku :) Też zastanawiają mnie te jajka sadzone :D
UsuńCzyli podsumowując,obowiązują te same zasady co u dzieci + przepracowanie problemów z dzieciństwa ;)
Zdecydowanie jestem za pierwszą z metod: poznaj, oswajaj, baw się i w pewien sposób uczy. Ja do dziś wspominam jak mama wydzielała mi i siostrę małe grządki, na których każda z nas miała swój mini ogród warzywny, o który dbała i na koniec z którego jadła.
OdpowiedzUsuńSuper sprawa! Brawa dla mamy :) Bardzo fajnie i pomysłowo :)
UsuńCudowny pomysł z tymi grządkami! Obejrzeć proces powstawania jedzenia od nasionka aż po pomidorka/papryke czy truskawkę :)
Usuńżałuję, że sama nie miałam takiej możliwości! Chociaż jako namiastkę mogę potraktować częste sianie rzeżuchy i "opiekowanie się" nią aby pięknie rosła :)
UsuńKiełkownica to wspaniała namiastka domowego ogródka :D
UsuńPowiem tak- moje dzieci w drugą więc strone bo mają apetyt spory ale twoje rady bardzo mi sie podobaja , zwłaszcza ta do której mimo szystko sie stosuje - 10 prób nowego zywienia...sprawdza się:)
OdpowiedzUsuńJesteś szczęściarą :) zapraszam na kolejne 2 sposoby już niedługo! :)
UsuńMoże właśnie dzięki temu, że stosujesz się (intuicyjnie?) do tych zasad, Twoje maluchy są tak otwarte na nowe smaki :) Super, że nie masz z tym problemu!
UsuńMoj mąż byl niejadkiem od dziecka. Jeszcze 10 lat temu smialo mozna bylo wymienic jakie potrawy czy produkty zje. Jego mama nic z tym nie robila, po prostu jadl codziennie tosty z serem i kanapki z pomidorem, a na obiad grochówka lub klopsy w sosie pomidorowym. Dopiero gdy ja sie za niego wzięłam to po jakims czasie san zechcial gotowac i probowac, choc jeszcze nie wszystko, bo niestety ciezko go przekonać do niektorych produktow. Niemniej stara sie próbować, do czego go zawsze zachęcam. Myślę, ze warto zostawic wybor, choc nie raz wrecz zmuszalam go, zeby spróbował odrobine:)))) Najczesciej go oszukiwalam wmawiajac, ze to co ma na talerzu to cos co lubi
OdpowiedzUsuń" -jedz, to grochowka
- to czemu jest zielona?
- bo to taki groch zielony:)))"
Dzis juz sie domysla, ze to wcale nie zielony groch tylko brokul i zje wszystko, swiadomie, byleby bylo zmiksowane.
W tym wszystkim widze jednak błąd jego matki, bo po prostu nie dala mu wyboru. Smakowaly tosty, to jedz tosty. Ja do tych tostow bym podala 3 warzywa. No ale trzeba przyznac, ze wyrósł na tych tostach porzadnie.
Dzis mamy po 30 lat i malutkie dziecko. Chcialabym, zeby mojsynek wyrósł na mądrego, silnego i swiadomego wspanialych smakow faceta. Bo coz to za zycie, jak sie nawet nie sprobuje tych wszystkich wspanialosci?
Choc ma dopiero 7 miesiecy już bawimy sie warzywami, swiezymi i pluszowymi. Jest na poczatku swojej drogi kulinarnej, ale poki co jedzenie uwielbia.
Mojemu mezowi wspolczuje, bo ominelo go, i dalej omija, mnostwo kulinarnych doznań.
Dziękuję za tą historię ;) fajnie, że jesteś świadomą mamą i dbasz o różnorodność w diecie swojego syna ;) i męża! Na pewno odkryłaś przed nim wiele ciekawych smaków! :)
UsuńPozdrawiam!
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń