wtorek, 4 października 2016

Jak zachęcić "niejadka" do jedzenia? 4 potwierdzone naukowo metody - porady dla rodziców "niejadków". cz. 1

Wiem, że jest wśród Was wiele osób martwiących się tym, że ich dzieci są „niejadkami”, że jedzą za mało warzyw i owoców lub że jedzą tylko kilka (dosłownie kilka!) wybranych produktów (np. tylko bułki z serem na śniadanie i kolację a na obiad naleśniki). Jest to sprawa trudna zarówno dla Was - rodziców, jak i dla Waszych dzieci, które wyczuwają Wasze emocje (co dodatkowo potęguje ich lęki związane z jedzeniem) i na zasadzie błędnego koła (im bardziej zmartwiony rodzic tym bardziej „wybredny” gust kulinarny dziecka) napędzająca mechanizm, zwany „programowaniem niejadka”.


"Programowanie niejadka" - zdjęcie z www.obrazkoterapia.pl



Z pomocą przychodzi dzisiaj do Was psychodietetyk - Zuzanna, która przedstawi 4 potwierdzone badaniami naukowymi sposoby na to, by zachęcić dzieci do jedzenia.

Dzisiaj przeczytacie o dwóch sposobach, a w kolejnej części poznacie pozostałe 2 metody :) 

-----------------------------------------------


Bycie rodzicem niejadka to nie bułka z masłem (chociaż paradoksalnie to właśnie bułka z masłem bywa ulubionym pokarmem ich pociech). Towarzyszy im zmęczenie (ciągłymi próbami stworzenia dania, które maluch wreszcie zaakceptuje), ogromny stres (czy moje dziecko będzie się dobrze rozwijało mimo, że nie je praktycznie warzyw i owoców), rozczarowanie (marzyliśmy przecież o cudownych rodzinnych posiłkach) i wstyd (co zrobiliśmy nie tak?).

Na szczęście wszystko może się zmienić. Z pomocą przychodzą naukowcy z naukowo potwierdzonymi sposobami na niejadków oraz prosta rada, którą powinieneś wprowadzić w życie już dziś.

Zacznijmy od praktycznych technik!

1.    OSWAJAJ!

Na moim blogu bardzo często podkreślam, że poznawanie nowych smaków, jedzenie warzyw, to dla wielu dzieci ogromnie stresujące zajęcie. Uwierzcie, że brokuł leżący na talerzu dziecka, może być dla niego źródłem lęku, szczególnie na początku poznawania smaków. Dla malucha to zupełnie obcy produkt, nie wie, jak smakuje, czy jest kwaśny, gorzki czy słodki. Nie wie też, czy musi zjeść cały ten kawałek i co się stanie, jeśli okaże się, że to “zielone drzewko” na moim talerzyku jest okropne.

Dlatego właśnie świetnym sposobem na to, by zachęcić dzieci do jedzenia (szczególnie warzyw, które są najczęstszą przyczyną zmartwień rodziców) jest oswajanie i poznawanie. Najlepiej z dala od stołu i posiłków. Oswajać to znaczy po prostu pokazywać, że jedzenie może być fajne, śmieszne, ciekawe, może sprawiać przyjemność i nie trzeba się go bać. Najlepiej sprawdzają się wszelkie zabawy związane z gotowaniem i jedzeniem - czytanie książek o tej tematyce, zabawa pluszowymi warzywami, wspólne sadzenie roślinek, wycieczki do sklepu czy wreszcie wspólne gotowanie. Możliwości jest mnóstwo i tak naprawdę w niemal każdą aktywność dziecka można mimochodem wpleść przyjemne słówko na temat jedzenia warzyw (maluch bawi się pluszowym misiem? To idealna okazja, by opowiedzieć, co misie jedzą na obiad. Idziecie na spacer? Zahaczcie o lokalny warzywniak i wybierzcie 3 czerwone owoce. Budujecie coś z klocków? A dlaczego by nie sklep?). Okazuje się, że już nawet patrzenie na obrazek przedstawiający nieznaną czy nielubiana dotąd potrawę, może mieć pozytywny wpływ na jej poziom akceptacji u dziecka (1).

Francuzi są mistrzami czerpania przyjemności z jedzenia. Mają też z jedzeniem (generalnie, jako naród) bardzo pozytywne relacje! Kto kiedykolwiek widział menu we francuskim przedszkolu ten wie, że na oswajaniu znają się jak nikt inny. W jednym z badań podzielili wszystkich 9-latków z jednej szkoły na dwie grupy. Pierwszą pozostawili w spokoju, natomiast w drugiej przeprowadzili tygodniowy “trening podniebienia”. Zajęcia trwały 90 minut codziennie i obejmowały takie elementy jak: czytanie, wspólne gotowanie czy wycieczka do restauracji. Przed i po treningu obie grupy dzieci badano w kontekście ich otwartości na nieznane smaki (serwowano takie przysmaki jak suszone anchois czy kiełki pora). Nawet po tak krótkim okresie “oswajania” dzieci z grupy treningowej były chętniejsze do próbowania dziwnych dań. (2)

Świetnie sprawdza się też uprawa domowego ogródka i rodzinne gotowanie. Badania wskazują, że dzieci jedzą więcej warzyw i owoców, jeśli same je wyhodują (3). Nawet jednorazowe zaangażowanie dzieci w przygotowanie posiłków może znacząco poprawić ich apetyt w czasie jedzenia (4).

Lęki czasami dobrze jest też nieco „wyśmiać”. Nie chodzi tu absolutnie o śmianie się z dziecka i jego trudności, ale przerażający kalafior zamieniony w śnieżnego garbatego potwora staje się jakiś taki mniej groźny (dzieci mają specyficzne podejście do tego tematu). Sprawdzał tą kwestię w badaniach Brian Wansink, jeden z najbardziej znanych badaczy psychologicznych aspektów jedzenia. Odkryli oni, że uczniowie amerykańskich podstawówek jedli więcej marchewek, brokułów i zielonego groszku, jeśli tylko były one nazwane w ciekawy i śmieszny sposób (Rentgenowska marchewka, Głupiutki groszek, Brokuł mocy). Może zatem warto pozmieniać nazwy Waszych ulubionych potraw na te bardziej przyjazne dla dziecięcej wyobraźni? (5)

2. PO PROSTU NIEUSTANNIE PODAWAJ

By dziecko mogło poznać i polubić nowe potrawy, musi mieć przede wszystkim do nich nieustanny dostęp. Często zbyt szybko rezygnujemy z proponowania dziecku nielubianego (czy raczej jeszcze niezaakceptowanego) przez nie dania i ograniczamy coraz bardziej nasz repertuar smaków. Tymczasem fakt, że dziecko nie zjadło marchewki czy chleba za 1, 2 czy nawet 10 razem nie oznacza, że nie zje go za 40.

Dzieje się tak z kilku przyczyn. Po pierwsze nasze dzieci zmieniają się strasznie szybko. Zmieniają się ich smaki, upodobania kulinarne, umiejętności radzenia sobie z danym pokarmem. Brokuł dla jednego dziecka mógł być za dużym wyzwaniem w wieku 9 miesięcy, ale już w wieku 14 może stać się ulubionym warzywem. Po drugie maluchy po prostu przyzwyczajają się do wyglądu i smaku nowego dania. Zgodnie z badaniami DZIECKO POTRZEBUJE ŚREDNIO 10 PRÓB, BY ZAAKCEPTOWAĆ NIEZNANY SMAK. Ogromnie ważne jest tu słowo średnio. Oznacza to bowiem, że jedno dziecko polubi nowe warzywo po 3 próbach a inne dopiero po 14 czy 20.

Zmiany mogą zajść już po 2 tygodniach upartego działania. W jednym badaniu naukowcy poprosili rodziców, by podawali nowe, nieznane warzywo dziecku przez 14 dni. Każdego dnia kawałek warzywa. Po 2 tygodniach okazało się, że dzieci w grupie eksperymentalnej, w porównaniu do tych, którym nie proponowano nieznanego produktu, chętniej go próbowały i jadły. (6)


-----------------------------------------------

Śmiało korzystajcie z tego co przygotowała dla Was Zuzanna, przeszukując badania naukowe na temat "niejadków" !

Dajcie znać, czy borykacie się z tym problemem i jak radziliście sobie z nim do tej pory!

Napiszcie też jak będą sprawdzać się u Was te potwierdzone naukowo sposoby! Bardzo jestem ciekawa efektów :) 

W drugiej części poznacie 2 kolejne sposoby!

-----------------------------------------------

informacje o autorce wpisu:



Jestem dietetykiem, psychologiem, żoną a od niedawna mamą głodnego (miłości, zabawy i jedzenia) Szpinakożercy. Pracuję jako psychodietetyk i uczę, jak pokochać jedzenie zdrową i rozsądną miłością. Fascynuje mnie żywienie dzieci, Pomagam dzieciom i ich rodzicom, w odnalezieniu spokoju i zdrowia w jedzeniu. Pokazuję, że każde dziecko może stać się Prawdziwym Smakoszem. By uporządkować swoje myśli i podzielić się nimi z innymi założyłam bloga, na którym poruszam tematy dotyczące żywienia dzieci, psychodietetyki i gotowania.

strona Zuzi: www.szpinakrobibleee.pl 
fanpage: https://www.facebook.com/szpinakrobibleee/?fref=ts 



-----------------------------------------------
Żródła:

3.    Nanney MS, Johnson S, Elliott M, and Haire-Joshu D. 2007. Frequency of eating homegrown produce is associated with higher intake among parents and their preschool-aged children in rural Missouri. J Am Diet Assoc. 107(4):577-84.
5.    Wansink B, Just DR, Payne CR, and Klinger M. 2012. Attractive names sustain increased vegetable intake in schools. Preventive Medicine 55(4):330-2.


21 komentarzy:

  1. Prawdą jest, że dzieci chętniej jedzą to, co same przygotują, dlatego od małego warto je angażować w gotowanie i pomaganie w kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! trzeba je wdrażać do pomocy od małego ;)

      Usuń
    2. Tak jest :D A przy okazji hodować sobie pomocnika, a może za kilka lat doczekamy się, że to nam ktoś poda obiad :D

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis i na pewno pomocny. U mnie dzieci jedzą dosłownie wszystko. Natomiast ja jako dziecko nie lubiłam wielu rzeczy, np. mięsa czy nabiału i jadłam głównie warzywa (w tym szpinak czy brokuły, które uwielbiałam) i owoce oraz produkty mączne, niemniej pięknie wyrosłam. ;) ;p Ale jestem ciekawa, czy to będzie miało jednak jakieś skutki w przyszłości.

    pozdrawiam :)

    retromoderna.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa ;) bo mięso nie jest potrzebne do prawidłowego rozwoju ;) tutaj masz potwierdzenie: https://stymulowanie-rozwoju-dziecka.blogspot.com/2016/09/zapraszam-na-wyczekiwany-przez-was-wpis.html - najważniejsze, że jadłaś zdrowe produkty (warzywa i owoce), a resztę składników pewnie jakoś jednak dostarczyłaś ;)

      Usuń
    2. Czasami trzeba zaufać dziecku, że nic mu się nie stanie, jeśli nie będzie jadło mięsa. Chyba Twoim rodzicom się udało zachować spokój! To najważniejsze :)

      Usuń
  3. A co z niejadkami-dorosłymi? Jeśli ktoś znajdzie sposób, dzięki któremu polubię jajka sadzone - dam mu medal :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekażę pytanie Zuzi :) Ale próbuj tych samych 4 sposobów - może zadziałają ! :) A dlaczego zależy Ci akurat na jajkach sadzonych ? xD

      Usuń
    2. Maciej, a dlaczego chcesz polubić jajka sadzone? Być "jadkiem" nie oznacza wcale lubić wszystko :) Chyba, że masz jeszcze spory arsenał takich produktów, których nie jadasz. Możesz wtedy spróbować zastanowić się, gdzie jest tego przyczyna. Czy masz bardzo wyczulony smak, a może w dzieciństwie byłeś zmuszany do jedzenie np. warzyw. Dorosły niejadek to zazwyczaj zasługa różnych przekonań, które nosimy w sobie. Gdy je odkryjesz i rozpracujesz, być może z czasem zaakceptujesz nowe smaki :) Tu też na pewno ważny będzie upór! Bo jeśli nie będziesz ciągle próbować poznawać i sprawdzać, czy czasem nie lubię już np. kalarepki, to się tego nie dowiesz :D

      Usuń
    3. O nie zdążyłam jeszcze przekazać pytania, ale widzę, że Zuzia jest na posterunku :) Też zastanawiają mnie te jajka sadzone :D

      Czyli podsumowując,obowiązują te same zasady co u dzieci + przepracowanie problemów z dzieciństwa ;)

      Usuń
  4. Zdecydowanie jestem za pierwszą z metod: poznaj, oswajaj, baw się i w pewien sposób uczy. Ja do dziś wspominam jak mama wydzielała mi i siostrę małe grządki, na których każda z nas miała swój mini ogród warzywny, o który dbała i na koniec z którego jadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super sprawa! Brawa dla mamy :) Bardzo fajnie i pomysłowo :)

      Usuń
    2. Cudowny pomysł z tymi grządkami! Obejrzeć proces powstawania jedzenia od nasionka aż po pomidorka/papryke czy truskawkę :)

      Usuń
    3. żałuję, że sama nie miałam takiej możliwości! Chociaż jako namiastkę mogę potraktować częste sianie rzeżuchy i "opiekowanie się" nią aby pięknie rosła :)

      Usuń
    4. Kiełkownica to wspaniała namiastka domowego ogródka :D

      Usuń
  5. Powiem tak- moje dzieci w drugą więc strone bo mają apetyt spory ale twoje rady bardzo mi sie podobaja , zwłaszcza ta do której mimo szystko sie stosuje - 10 prób nowego zywienia...sprawdza się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś szczęściarą :) zapraszam na kolejne 2 sposoby już niedługo! :)

      Usuń
    2. Może właśnie dzięki temu, że stosujesz się (intuicyjnie?) do tych zasad, Twoje maluchy są tak otwarte na nowe smaki :) Super, że nie masz z tym problemu!

      Usuń
  6. Moj mąż byl niejadkiem od dziecka. Jeszcze 10 lat temu smialo mozna bylo wymienic jakie potrawy czy produkty zje. Jego mama nic z tym nie robila, po prostu jadl codziennie tosty z serem i kanapki z pomidorem, a na obiad grochówka lub klopsy w sosie pomidorowym. Dopiero gdy ja sie za niego wzięłam to po jakims czasie san zechcial gotowac i probowac, choc jeszcze nie wszystko, bo niestety ciezko go przekonać do niektorych produktow. Niemniej stara sie próbować, do czego go zawsze zachęcam. Myślę, ze warto zostawic wybor, choc nie raz wrecz zmuszalam go, zeby spróbował odrobine:)))) Najczesciej go oszukiwalam wmawiajac, ze to co ma na talerzu to cos co lubi
    " -jedz, to grochowka
    - to czemu jest zielona?
    - bo to taki groch zielony:)))"
    Dzis juz sie domysla, ze to wcale nie zielony groch tylko brokul i zje wszystko, swiadomie, byleby bylo zmiksowane.
    W tym wszystkim widze jednak błąd jego matki, bo po prostu nie dala mu wyboru. Smakowaly tosty, to jedz tosty. Ja do tych tostow bym podala 3 warzywa. No ale trzeba przyznac, ze wyrósł na tych tostach porzadnie.
    Dzis mamy po 30 lat i malutkie dziecko. Chcialabym, zeby mojsynek wyrósł na mądrego, silnego i swiadomego wspanialych smakow faceta. Bo coz to za zycie, jak sie nawet nie sprobuje tych wszystkich wspanialosci?
    Choc ma dopiero 7 miesiecy już bawimy sie warzywami, swiezymi i pluszowymi. Jest na poczatku swojej drogi kulinarnej, ale poki co jedzenie uwielbia.
    Mojemu mezowi wspolczuje, bo ominelo go, i dalej omija, mnostwo kulinarnych doznań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tą historię ;) fajnie, że jesteś świadomą mamą i dbasz o różnorodność w diecie swojego syna ;) i męża! Na pewno odkryłaś przed nim wiele ciekawych smaków! :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń