Zapraszam na drugą część wywiadu z Kamilą! J
Pierwszą część przeczytacie tutaj: T U T A J
-------------
Ja: Super! Nie wiedziałam, że sobotnie szkoły cieszą się taką
popularnością! J A jakie są zalety
bycia dwujęzycznym dzieckiem (słyszałam że np. dwujęzyczne dzieci mają więcej
połączeń nerwowych, dzięki czemu np. szybciej się uczą i łatwiej podejmują
decyzje). Może podasz jakieś ciekawostki na ten temat?
KW: Na świecie jest tyle samo
dzieci dwujęzycznych co jednojęzycznych. Badania naukowe mówią o licznych
zaletach dwujęzyczności. Jedną z nich jest większa zdolność dzieci bilingwalnych
do skupiania uwagi. Okazało się, że trudniej jest ją rozproszyć przez bodźce
dodatkowe. To z pewnością ułatwia uczenie się.
Badania sugerują także, że mózg
dziecka dwujęzycznego funkcjonuje w ten
sposób, że jeśli chce ono coś powiedzieć, ośrodki mowy obydwu języków
uaktywniają się. Dziecko musi wtedy dokonać odpowiedniego wyboru, w zależności
od sytuacji, czyli zahamować jeden język, a drugi dopuścić do głosu. Takiego
hamowania i wyboru dokonujemy wielokrotnie w różnych sytuacjach. Ta umiejętność
pomaga dziecku dwujęzycznemu w łatwiejszym dostosowywaniu się do różnych
sytuacji w życiu, ułatwia jego funkcjonowanie społeczne.
Jeśli pomyślimy natomiast o językowym
obrazie świata, który buduje się w umyśle każdego z nas – o ile bogatszy musi
on być u dzieci dwujęzycznych! Ja sama, ucząc się języka angielskiego już jako
odrosła osoba, zauważam jak bardzo zmienił on moje spojrzenie na wiele spraw,
jak wzbogacił moje myślenie, umiejętność rozumowania i analizy.
I w końcu, wszyscy chyba
słyszeliśmy o najnowszych badaniach, które mówią, że dwujęzyczność opóźnia
pierwsze oznaki demencji (nawet o 4 lata!), wpływa więc znacząco na
funkcjonowanie i sprawność mózgu.
Ja: Czyli dwujęzyczność, tak jak
myślałam, ma wiele zalet J
Zarówno tych które mają wpływ na teraźniejsze życie jak i tych, które ujawnią
się dopiero w starszym wieku – to super wiadomość dla dzieci rodzin, które
wyemigrowały, np. do UK J
Czy ma natomiast jakieś wady?
KW: Wady? No cóż, wspomniałam już
o trudniejszej sytuacji maluchów niemówiących, stykających się z drugim
językiem. Te trudności są jednak możliwe do przełamania przy odpowiednim
wsparciu specjalistów – nauczycieli, logopedów, psychologów. Nadal niestety
pokutuje u wielu ludzi przekonanie, że
dwa języki to za dużo, że się „mieszają” dziecku i że lepiej takiej sytuacji
unikać. Chciałabym zaznaczyć, że takie myślenie to przeżytek, niepoparty
żadnymi dowodami naukowymi i niezwykle rzadkie są przypadki, kiedy rezygnacja z
jednego z języków jest koniecznością.
Ja: Kolejny mit zatem obalony! J A jaka jest Twoja
ulubiona metoda pracy z dziećmi? Z
dziećmi w jakim wieku najlepiej Ci się pracuje?
KW: W swojej pracy logopedycznej
przeszłam swoistą ewolucję. Na początku pracowałam wyłącznie z dziećmi
starszymi, będąc logopedą szkolnym i specjalizując się głównie w wadach wymowy.
Z wielką radością słuchałam wtedy coraz klarowniejszej i bardziej
zrozumiałej mowy, która była efektem
naszych wspólnych wysiłków. Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że moją
ulubioną grupą pacjentów są dzieci małe (2- i 3-latki). Ogromną satysfakcję
daje mi obserwacja, jak niemówiący
3-latek staje się stopniowo rozgadanym dzieckiem. Zawsze mówię rodzicom, że
najlepszą wiadomością dla mnie jest ich narzekanie, że dziecko mówi za dużo, że
teraz już buzia mu się nie zamyka, że ciągle i
o wszystko pyta. Taką sytuację uważam za sukces, nie tylko mój, ale
także rodziców, bez których zaangażowania takie postępy nie byłyby możliwe.
Muszę jednak dodać coś, o czym logopedzi
mówią zazwyczaj niechętnie, nie chcąc podkopywać swojego autorytetu i siać
wątpliwości odnośnie swojej wiedzy i umiejętności. Niestety nie zawsze
działania logopedyczne są w pełni skuteczne. Czasami bywa tak, że logopeda jest
w stanie poprawić jakość życia dziecka i jego rodziny, nauczyć ich bardziej
skutecznych metod komunikacji, ale nie uda mu się osiągnąć takiego rezultatu,
który zapewniałby dziecku zrównanie z tak zwaną normą rozwojową. Jest to jeden
z aspektów pracy logopedy, z którym najtrudniej jest się pogodzić. Niestety nie
mamy czarodziejskiej różdżki, która pozwala nam pomóc każdemu w stu procentach.
Tak więc postęp w terapii nie zawsze oznacza pozbycie się wszystkich trudności,
ale na pewno daje dziecku szansę na lepsze funkcjonowanie.
Jeśli chodzi natomiast o metody
pracy to zawsze dobieram je do potrzeb dziecka. Korzystam ze swojej wiedzy
zdobytej w Polsce, ale także w Wielkiej Brytanii. Przenoszę na grunt języka
polskiego angielskie techniki pracy – oczywiście tylko te, które przenieść się
dają. Konsultuję się ze świetnymi logopedami, z którymi mam szczęście
współpracować. W swojej pracy z maluchami wykorzystuję bardzo wiele elementów
Metody Krakowskiej, która w moim doświadczeniu przy opóźnionym rozwoju mowy
sprawdza się najlepiej.
Jeśli chodzi o techniki, których
nauczyłam się na studiach w Londynie, to na pewno warto wspomnieć o Parent-Child Interaction Therapy. Wyrosła
ona na bazie absolutnie fantastycznego programu Hanen. Wykorzystuję ją w dość
dużym zakresie z moimi małymi pacjentami na początku naszej wspólnej pracy. W
dużym skrócie polega ona na uczeniu rodzica czy opiekuna takich strategii,
które stwarzają jak najbardziej korzystne środowisko komunikacji dla dziecka.
Takie strategie to na przykład: podążanie za dzieckiem w zabawie, czekanie na
próby komunikacji ze strony dziecka, nie zadawanie pytań – ale w zamian
opowiadanie o tym, co w danej chwili robi dziecko. Takie strategie na pierwszy
rzut oka mogą wydawać się banalne i mało konkretne. Często rodzicom wydaje się,
że przecież dokładnie tak postępują. Kiedy jednak obejrzą swoją zabawę z
dzieckiem na video-nagraniu, są bardzo zaskoczeni. Dużą niespodzianką jest też
zmiana zachowania dziecka po zastosowaniu tego typu strategii. Oczywiście ta
technika musi być dobrana do indywidualnego dziecka i jest tylko początkiem
drogi – bardzo rzadko okazuje się, że ona wystarcza.
Inną ciekawą techniką jest
wykorzystanie psycholingwistycznego modelu (Stackhouse
& Wells) do pracy z dziećmi, które mówią niewyraźnie. Jestem nim
zafascynowana, bo pozwala zidentyfikować, w którym dokładnie miejscu leży
trudność dziecka – a więc dobrać konkretne ćwiczenia . Jest to jednak dość
skomplikowane zagadnienie, o którym musiałybyśmy rozmawiać godzinami J Mam nadzieję, że
kiedyś uda mi się o tym napisać, jak tylko będę miała trochę więcej czasu.
Ja: Twoi mali pacjenci mają zatem
ogromne szczęście, że łączysz w terapii najlepiej sprawdzające się metody z
dwóch systemów! J Mam
nadzieję zatem, że uda mi się przeczytać artykuł, który napiszesz o tym modelu! A jakie
pytania najczęściej zadają Ci rodzice? Co ich niepokoi? Z jakim problem do
Ciebie przychodzą?
KW: Bardzo często udzielam
konsultacji telefonicznych rodzicom z różnych części UK, nie tylko z Londynu.
Najczęściej dzwonią do mnie z zapytaniem „Czy już powinnam się martwić?”. Mają
wtedy na myśli swoje 2- lub 3-letnie dziecko, które nie zaczęło jeszcze mówić
lub które mówi bardzo mało. Bardzo często rodzice ci są po konsultacji z
lekarzem pediatrą, który kazał im czekać, twierdząc, że dwujęzyczność jest
powodem opóźnionej mowy u ich dziecka. Do tej opinii często dołączają się
babcie i ciocie, które zapewniają, że znają podobne przypadki (u sąsiada lub
wujka) i że dziecko zacznie mówić, jeśli tylko przestanie się panikować i „da
mu czas”. Słucham takich relacji z wielkim smutkiem. Zawsze zastanawiam się wtedy,
ile jest jeszcze rodziców myślących w ten sposób, którzy nie wykonali telefonu
do logopedy.
Jeżeli mamy do czynienia z małym,
niemówiącym dzieckiem, możemy zrobić bardzo wiele, gdy zaczniemy działać w
odpowiednim czasie. Mózg dziecka jest bardzo plastyczny, ale traci tę
plastyczność wraz z wiekiem, tak więc efekty terapii u 5-latka nie będą już takie,
jak u 2-latka.
Ja: Chciałam tylko dodać, że sama
mam koleżankę, której trzyletni syn prawie nic nie mówił, a lekarz pediatra
uspokajał ją mówiąc, że nie ma powodów do obaw, że niektóre dzieci tak mają i
że ma się uzbroić w cierpliwość… Na szczęście posłuchała moich rad i wybrała
się do logopedy!
KW: J Rodzice pytają także często
„Czy moje dziecko ma autyzm?”. Są bardzo zaniepokojeni po lekturze
internetowych wpisów, miotają się od
pewności takiej diagnozy po zwątpienie. Niewiele da się stwierdzić podczas
rozmowy telefonicznej, ale na pewno można rodzica uspokoić. Moim zdaniem,
niezwykle ważnym zadaniem logopedy jest uwolnienie rodziców od ciężaru
odpowiedzialności za problemy ich dziecka. Bardzo często czuja się oni winni i
pytają „Czy to moja wina?". Odpowiedź na to pytanie brzmi „nie”. Podczas takiej
rozmowy zawsze dodaję, jak wiele można zrobić teraz, gdy trudność została już zidentyfikowana.
Odpowiednie strategie postępowania rodzica, codzienna stymulacja i praca to skuteczna droga do poprawy funkcjonowania dziecka.
Ja: Najważniejsze to tak jak mówisz, zanim rodzic
zacznie się martwić, udać się do logopedy na konsultację, aby zdiagnozować
ewentualne zaburzenie i jak najwcześniej wdrożyć terapię J Powiedz jeszcze proszę
co warto robić w ramach profilaktyki logopedycznej?
KW: W dzisiejszych czasach
najwspanialszy prezent, jaki dziecko może otrzymać od swoich rodziców to wyłączenie
telewizora i innych elektronicznych urządzeń przed trzecim, albo chociaż przed
drugim rokiem życia. Badania neurologiczne pokazują jak degradujący wpływ na
rozwój młodego mózgu mają współczesne urządzenia. Rosnąca liczba dzieci z
trudnościami w rozwoju mowy i postęp cywilizacyjny to nie zbieg okoliczności.
Zdaję sobie sprawę, że rezygnacja z tego rodzaju stymulacji jest bardzo trudna,
bo nakłada na rodzica dużo więcej obowiązków. Jeśli jednak chcecie zapewnić
swoim dzieciom optymalne warunki rozwoju, podejmijcie ten trud!
Wyłączenie telewizora, bajek na
laptopie czy odstawienie iPada to podwójne korzyści. Dziecko nie tylko ma
więcej okazji do komunikacji z żywym człowiekiem (a w ten sposób uczy się
mowy), ale także jego mózg nie jest bombardowany niekorzystnymi bodźcami. W zamian angażujcie dziecko do obowiązków
domowych, czytajcie książeczki, opowiadajcie historie, bawcie się wspólnie i
organizujcie zabawy z rówieśnikami. Na pewno tego nie pożałujecie!
Ja: Chciałabym tutaj przypomnieć
jeszcze o kampanii „Homo Tabletis” – jeśli ktoś nie widział tego filmiku, to bardzo
polecam! J Czy
chciałabyś dodać na koniec jeszcze coś od siebie?
KW: Chciałabym podziękować za
zaproszenie mnie do udzielenia tego wywiadu. Miło było wrócić myślą do moich
pierwszych logopedycznych kroków w UK. Mam nadzieję, że nasza rozmowa zachęci
rodziców dzieci dwujęzycznych do kontaktu z logopedą, jeśli mają jakiekolwiek
wątpliwości dotyczące rozwoju mowy ich dzieci.
Zachęcam również polskich
logopedów mieszkających w Londynie i okolicach do nawiązania kontaktu ze mną.
Być może będę miała dla was ofertę współpracy.
Dziękuję J
Ja: Ja również dziękuję za
poświęcony czas, wskazówki, bardzo ciekawe informacje oraz opowiedzenie o życiu
polskiego logopedy mieszkającego w Anglii J
Mam nadzieję, że czytelnicy mojego bloga skorzystają z Twojego cennego
doświadczenia i porad logopedycznych J
Szczegółowe informacje o Kamili:
Kamila Wilkosz
https://www.facebook.com/logopedalondyn/?fref=ts
------------
Czy Wasze dzieci korzystały kiedyś z usług logopedy? Jakie są Wasze wrażenia z terapii? Czy przyniosła oczekiwane rezultaty? Podzielcie się w komentarzach swoimi doświadczeniami J
Kolejny wartościowy wpis. Świetnie, że obalacie kolejne mity, bo może to pomóc rodzicom podjąć we właściwym czasie decyzję o wizycie u logopedy.
OdpowiedzUsuńDominika, dziękuję za miłe słowa :) Też mam taką nadzieję! Czas odgrywa kluczową rolę w diagnozie i podjęciu terapii! Dlatego trzeba jak najwięcej mówić o tym, że dziecko najczęściej "nie wyrośnie" z zaburzeń, a zazwyczaj niestety te deficyty z wiekiem utrwalą się i pogłębią :( Bardzo ważna jest też świadomość rodziców odnośnie szkodliwości urządzeń typu tablet dla dzieci w pewnym wieku, gdy ich układ nerwowy ciągle jeszcze dojrzewa i potrzebuje sprzyjającego środowiska, aby prawidłowo się rozwijać!
UsuńCiekawa jestem, jak to jest z dziećmi więcej niż dwujęzycznymi, np. tymi, które uczą się trzech języków na raz. Zastanawiałam się, czy jest jakaś granica, kiedy nadmiar staje się obciążający. Szczególnie, że moje potencjalne dzieci będą właśnie trijęzyczne (polski, angielski, hiszpański) ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe pytanie! :) Zadałam je Kamili - opublikuję jej odpowiedź tutaj :)
UsuńKasiu, na blogu opublikowałam odpowiedź Kamili na Twoje pytanie :) http://stymulowanie-rozwoju-dziecka.blogspot.com/2015/12/pod-wywiadem-zlogopeda-jedna-z.html Pozdrawiam!
Usuń