środa, 2 grudnia 2015

Logopeda opowiada o studiach i pracy w Anglii. Czy dwujęzyczność może być powodem opóźnienia rozwoju mowy? Czy "seplenienie jak Anglik" to wada wymowy? Jaki model nauki języka wybrać dla dziecka?

Jest mi niezmiernie miło przedstawić Wam wywiad z kolejnym gościem na moim blogu J

Jest nim Kamila Wilkosz – logopeda pracujący w Londynie. Opowie nam o dwujęzyczności, o tym jak wygląda praca dziecięcego logopedy w UK, o tym z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do niej rodzice oraz o tym jak można wspomagać rozwój mowy dziecka J

Wywiad z racji jego długości i ilości zawartych w nim informacji podzieliłam na dwie części, aby łatwiej było go przeczytać i zapamiętać najważniejsze wiadomości.

Drugą część wywiadu przeczytacie T U T A J





Ja: Witaj Kamila, ogromnie cieszę się, że zgodziłaś się na rozmowę o Twojej pracy z dziećmi w UK! Opowiedz proszę czym dokładnie zajmujesz się w Londynie.

Kamila Wilkosz: Witaj! J Prowadzę terapię mowy dzieci polskich, dwujęzycznych, a także angielskojęzycznych. Pracuję w Londynie w sektorze prywatnym.

Ja: Skąd pomysł na pracę jako logopeda? Dlaczego zdecydowałaś się na ten zawód?

KW: Skłamałabym, mówiąc, że logopedą chciałam być od zawsze. Rozpoczęłam studia na kierunku filologia polska (na UMCS w Lublinie) z miłości do języka polskiego. Zawsze też lubiłam dzieci, być może dlatego, że pochodzę z dużej rodziny i byłam nimi otoczona przez całe życie J. Logopedia pojawiła się w moim życiu jako połączenie tych dwóch dziedzin, z którymi chciałam być związana zawodowo. Dlatego oprócz specjalności nauczycielskiej, wybrałam także logopedyczną.

Ja: Świetne połączenie dwóch pasji! Nie wiedziałam, że na filologii polskiej jest specjalizacja logopedyczna. A jak to się stało, że wyjechałaś do Londynu?

KW: Wyjechałam do Londynu w poszukiwaniu pracy po skończonych studiach w Polsce, jako nauczyciel języka polskiego i logopeda. Nie liczyłam na to, że uda mi się pracować w zawodzie. Wyjechałam z tego powodu co większość młodych ludzi – w poszukiwaniu lepszych perspektyw, w ramach emigracji ekonomicznej oraz dla rodziny, której losy potoczyły się tak, że zamieszkanie w Londynie było lepszą opcją.

Ja: Jak udało Ci się jednak znaleźć pracę w zawodzie? Skończyłaś jakieś studia/kursy w UK?

KW: Po roku pracy jako opiekunka dziecięca, rozpoczęłam pracę w Polskiej Szkole Sobotniej Balham-Clapham South jako nauczyciel klasy ósmej. Wtedy właśnie zaczęłam głębiej zanurzać się w środowisko Polonii oraz wykorzystywać swoje umiejętności zawodowe. Decydujące znaczenie miało dobre słowo i zachęta od strony koleżanki po fachu. To dzięki niej rozpoczęłam swoją logopedyczną drogę w Londynie.

Po kilku latach intensywnej nauki języka angielskiego postanowiłam aplikować na studia logopedyczne na City University London. W lipcu tego roku ukończyłam je, zdobywając tytuł Speech and Language Therapist i prawo do wykonywania zawodu. Droga do uznania moich polskich kwalifikacji była zbyt trudna i niepewna, dlatego postanowiłam skończyć studia w UK.

Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Studia bardzo mnie rozwinęły, nauczyły nowych umiejętności oraz dały pełne prawo do używania tytułu „Logopeda” w Wielkiej Brytanii. Poznałam nowe metody pracy z dziećmi i zaczęłam bardzo skutecznie wykorzystywać je w swojej praktyce.

Ja: Gratuluję! J Czy możesz jakoś porównać  sposób kształcenia logopedów w Wielkiej Brytanii i w Polsce?

KW: Jest mi bardzo trudno to porównać. Studia w Polsce skończyłam 8 lat temu! Zapewne wiele się od tego czasu zmieniło. Poza tym w Polsce kończyłam tzw. „logopedię szkolną”, skupiającą się głównie na wadach wymowy. Studia tutaj były odpowiednikiem studiów neurologopedycznych w Polsce i przygotowywały do pracy z najróżniejszymi zaburzeniami. To, co zachwyciło mnie w studiach brytyjskich to ogromne nastawienie na praktykę z jednej strony oraz na podstawy naukowe metod terapii z drugiej. Ponadto, ogromną wagę przywiązuje się tutaj do wpływu terapii na życie pacjenta. Mając więc do czynienia z dzieckiem z różnymi trudnościami rozwojowymi, rozważa się najpierw jakie umiejętności są mu najbardziej potrzebne, aby poprawić jakość życia jego i najbliższej mu rodziny. Nasi wykładowcy kładli na to ogromny nacisk.

Ja: Wspominałaś, że zaraz po studiach wyjechałaś, ale może udałoby Ci się porównać pracę w UK i w PL? Czy w Wielkiej Brytanii stosuje się inne metody terapii mowy niż uczono Cię w PL?

KW: Tak, wyjechałam zaraz po ukończeniu studiów, więc nie mogę na podstawie własnych doświadczeń porównać  specyfiki pracy logopedów w Polsce i UK. Od znajomych z Polski słyszę jednak, że problemem jest niewystarczający czas jaki terapeuta ma na pracę z konkretnym dzieckiem. Niestety, w Wielkiej Brytanii sytuacja wygląda bardzo podobnie (jeśli nie gorzej). Ja mam ten komfort, że pracuję prywatnie, więc brak czasu nie jest dla mnie problemem. Bardzo często jednak słyszę negatywne opinie rodziców na temat angielskiego systemu opieki logopedycznej. Myślę, że zarówno angielscy jak i polscy logopedzi to świetni specjaliści (miałam okazję wielu z nich poznać od strony zawodowej), ale mają ręce związane systemem i funduszami – robią to, co mogą, ale niestety najczęściej jest to niewystarczające.

Ja: Niewystarczający czas terapii jest zatem niestety tym co łączy pracę obu systemów. A co je różni?

KW: Angielska logopedia w porównaniu do polskiej to przede wszystkim podejście mniej dyrektywne. Mam tu na myśli logopedów pracujących dla systemu zdrowia, a nie tych w sektorze prywatnym. Dla celów oszczędności system proponuje pracę za pośrednictwem innych ludzi – tak więc logopeda bardzo często szkoli nauczycieli, asystentów szkolnych czy rodziców, a z dzieckiem nie pracuje w ogóle. Czy takie podejście jest skuteczne? Pojawia się coraz więcej głosów, że to nie wystarczy. Wiele dzieci zostaje bez wystarczającej pomocy. Niektóre szkoły i przedszkola brytyjskie bardzo często płacą prywatnym logopedom, aby pracowali dodatkowo z ich dziećmi. Rodzice, jeśli ich na to stać, udają się do prywatnych specjalistów. Ci jednak są bardzo drodzy, więc niektórzy są skazani tylko i wyłącznie na to, co zaoferuje im NHS (National Health Service – odpowiednik naszego NFZ). 

Ja: Twoimi pacjentami są dzieci angielsko –  , polsko – czy może dwujęzyczne?

KW: Pracuję w obydwu językach, ale wśród moich pacjentów jest zdecydowanie więcej polskich dzieci.  Zabrzmi to może zaskakująco, ale nie wszystkie moje dzieci są dwujęzyczne. Jeśli trafia do mnie dwulatek wychowywany w polskim domu, którego rodzice słabo mówią po angielsku i mają wyłącznie polskich znajomych, nie możemy jeszcze mówić o dwujęzyczności, nawet jeśli mieszkają oni w Londynie. Drugi język wkracza dopiero, gdy dziecko idzie do angielskiego przedszkola, czyli około 3. roku życia. Niektórzy rodzice decydują się na polskie przedszkola, bo takie też istnieją, wówczas moment rozpoczęcia nauki drugiego języka jeszcze bardziej się opóźnia.

Dzieci starsze, z którymi pracuję to już dzieci dwujęzyczne. Terapia odbywa się wówczas zazwyczaj w języku polskim, ale nie jest to regułą. Pracuję np. z dziećmi, które mają historię opóźnionego rozwoju mowy a obecnie lepiej władają językiem polskim. Gdy dziecko to idzie do szkoły, mogą pojawić się problemy z angielskim. Język angielski jest słabo nabywany automatycznie, trzeba ten proces wesprzeć. Skoro angielski sprawia im więcej trudności to właśnie ten język wybieramy do terapii.

Dzieci bez polskich korzeni zdarzają się rzadko i zazwyczaj są to znajomi polskich rodzin, z którymi współpracuję. Angielskich logopedów jest bardzo wielu, polskich dużo mniej, ze względu na ograniczenia prawne w używaniu tytułu zawodowego „logopeda”.

W mojej pracy bardzo często potrzebna jest również diagnoza dziecka w języku angielskim – aby uzyskać pełny obraz jego trudności. Rodzice nie muszą wtedy szukać dodatkowo brytyjskiego terapeuty, bo taką diagnozę wykonuję ja. Wystawiam też dużo opinii w języku angielskim dla szkół i przedszkoli, piszę prośby do lekarzy o skierowanie na  badanie słuchu.

Zawsze zachęcam też rodziców, aby równolegle z naszą terapią, starali się o pomoc w NHS. Angielskie placówki proponują często terapię grupową, która może przynieść bardzo dużo korzyści dla dziecka wkraczającego w świat dwujęzyczności.

Ja: Myślę, że faktycznie takie połączenie działań terapii grupowej i indywidualnej może dać bardzo pozytywne rezultaty J Nie wiedziałam, że istnieją w Londynie polskie przedszkola – to, o czym opowiadasz jest bardzo ciekawe! Zastanawia mnie jeszcze czy problemy, jakie mają dzieci dwujęzyczne różnią się od problemów dzieci jednojęzycznych?

KW: Bardzo często spotykam się z opinią rodziców (ale niestety także niektórych terapeutów), że problemy dziecka w rozwoju mowy są spowodowane tym, że uczy się ono dwóch języków. Rodzice, dla których nauka języka angielskiego bywa niełatwa, spodziewają się, że takie same trudności będzie miało ich dziecko. Czasami niestety decydują się mówić do dziecka po angielsku, co ma w ich mniemaniu tę naukę ułatwić. Ponieważ jednak nie jest to dla nich naturalna sytuacja, przełączają się między obydwoma językami (czasem nawet w obrębie jednego zdania). Taka sytuacja jest bardzo niekorzystna dla malucha. Jeśli dziecko ma dodatkowo trudności rozwojowe, brak jednolitego wzorca językowego może pogłębić jego trudności.
Jeśli chodzi natomiast o opóźniony rozwój mowy, to występuje on u dzieci polonijnych z taką samą częstotliwością, co u dzieci polskich. Dwujęzyczność nie jest przyczyną tych trudności. Zetknięcie się jednak z drugim językiem w przedszkolu, kiedy dziecko nie potrafi komunikować się w języku pierwszym, jest dla niego bardzo trudne. Prowadząc terapię oraz udzielając rodzicom wskazówek, musimy ten aspekt wziąć pod uwagę.

Na poziomie wymowy dzieci starszych, często zauważam mieszanie dźwięków dwóch systemów językowych. I tak na przykład szereg szumiący (SZ, Ż, CZ, DŻ) bywa dodatkowo zmiękczany przez dzieci dwujęzyczne. Słuch mowny musi być bardzo precyzyjny, aby rozróżnić dźwięki bardzo do siebie podobne, ale jednak różniące się. Dla dzieci mających z nim problem, dwa języki (dwa systemy dźwięków) stanowią jeszcze większy stopnień trudności.

Przy okazji powiem parę słów o mylnym ocenianiu seplenienia międzyzębowego. Nie raz słyszałam od rodziców opinię, że ich dziecko sepleni tak jak Anglicy. Jest to pewnego rodzaju nieporozumienie. W języku angielskim istnieje dźwięk ‘th’ wymawiany międzyzębowo przez część populacji (tak jak w wyrazie ‘throw’ – rzucać). Oprócz tego są także głoski ‘s’ i ‘z’, które międzyzębowe nie są. Jeżeli Anglik wymawia je z językiem wsuniętym między zęby, jest to wada wymowy, określana po angielsku jako „lisp”. Więcej na ten temat pisałam na swojej stronie internetowej www.logopedalondyn.co.uk w zakładce „Moje dziecko sepleni”.

Ja: Myślałam, że mit jakoby dziecko dwujęzyczne mogło mieć naturalnie opóźniony rozwój mowy nie jest już powszechny – tym bardziej cieszę się, że jasno wyjaśniłaś tę kwestię! J Powiedz jeszcze proszę jaki model nauki języka dziecka w rodzinie dwujęzycznej sprawdzi się najlepiej? 1 osoba = 1 język, 1 miejsce = 1 język, czy może jeszcze inna kombinacja?

KW: Nawiązując do tego, o czym wspomniałam wcześniej, mogę z całą pewnością stwierdzić, że model, który dana rodzina wybierze, powinien być konsekwentny. Myślę, że bardzo wiele zależy od dynamiki rodziny. Modelem, z którym ja spotykam się najczęściej jest kombinacja tych dwóch wspomnianych przez Ciebie. Na przykład: mama Polka mówi do dziecka w języku polskim, a tato Anglik w języku angielskim. Jeśli rodzina spędza czas wspólnie, wtedy dominuje angielski i dziecko bardzo szybko uczy się tych rozgraniczeń. Dodatkowo matka, która spotyka znajomą na placu zabaw, przełącza się na język angielski – i jest to jak najbardziej naturalna sytuacja, związana z pragmatyką i zasadami grzeczności. Taki model daje podstawy do prawidłowego rozwoju mowy u dziecka.



Chciałabym jednak podkreślić, że pełna dwujęzyczność u dziecka wymaga niemałego wysiłku ze strony rodziców. Język polski, który jest językiem mniejszościowym, może być skazany na zepchnięcie na margines, jeśli nie podejmie się działań, które mogą temu zapobiec. Dziecko powinno być uczone pisania i czytania w języku polskim, jeśli jego dwujęzyczność ma być pełna. W momencie, kiedy zaczyna się edukacja, język angielski zaczyna wypierać polski i w natłoku codziennych obowiązków dziecko ma coraz mniej okazji, aby mówić po polsku. W dobie nowoczesnej technologii sytuacje komunikacyjne twarzą w twarz są także coraz rzadsze. Właśnie dlatego polskie szkoły sobotnie mają tak duże powodzenie.

-----------------------------
W drugiej części wywiadu przeczytacie o zaletach bycia dwujęzycznym, o angielskich i polskich metodach terapeutycznych, o tym, z jakimi problemami rodzice zgłaszają się najczęściej do logopedy oraz o profilaktyce zaburzeń mowy u dzieci J

Czy macie jakieś doświadczenia z logopedami w Polsce lub w Anglii? Czy Wasze dziecko korzystało z usług logopedy? Jakie były efekty? Podzielcie się opiniami w komentarzu J

4 komentarze:

  1. Bardzo przydatny artykuł, rozwiewa wiele wątpliwości. Sama zastanawiałam się jak wygląda kwestia dwujęzyczności w kontekście opóźnień w rozwoju mowy, ponieważ słyszałam na ten temat wiele sprzecznych opinii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominika zapraszam w takim razie na drugą część, która ukaże się już w sobotę :) Dokładnie! Wiele mitów krąży o dwujęzyczności, dlatego postanowiłam z pomocą Kamili wyjaśnić te kwestie :)

      Usuń
  2. Dobra i ciekawa rozmowa, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że okazała się dla Ciebie przydatna! :) Pozdrawiam i zapraszam znowu ;)

      Usuń